Artykuł ukazał się na prośbę magazynu Yoga & Ayurveda, na łamach ktorego zostałem zaprezentowany
W lipcu 2017 r., zdałem z wyróżnieniem egzamin na stopień Intermediate Junior III. Jest to dla mnie duże wyróżnienie. Jednak dla przeciętnej osoby praktykującej jogę może być to jedynie informacja, że mam dzięki temu jakiś kolejny dyplom. Ktoś może pomyśleć: egzamin jak egzamin, każdy z nas zdawał je w swoim życiu. Rozmawiając z wieloma osobami, uświadomiłem sobie, że tak naprawdę mało kto wie jak wygląda szkolenie nauczycieli w metodzie BKS Iyengara. Dlatego chciałbym podzielić się, swoim doświadczeniem na ten temat. Myślę że dla wielu osób praktykujących jogę te informacje będą ogromnie cenne.
Kursy nauczycielskie i moje osiem lat życia na nich
Moja przygoda z kursami nauczycielskimi jogi wg przekazu B.K.S. Iyenara rozpoczęła się w roku 2005 pod okiem Konrada Kocota. Podstawowy program szkoleniowy rozpoczyna się egzaminem wstępnym. Ponieważ większość swojej praktyki odbyłem w domu, a nie na zajęciach jogi, jechałem na ten egzamin z lekkim niepokojem. Z tego co pamiętam trwał trochę dłużej niż zwykła lekcja. Fizycznie był bardzo wymagający. Prowadzący podawał tylko nazwę asany i cała grupa ją wykonywała. Na koniec wyniki. Z całej ponad 30 osobowej grupy nie dostały się dwie osoby. Tak oto zostałem przyjęty na swój pierwszy kurs nauczycielski. W programie mieliśmy zjazdy dwu dniowe w Krakowie przez najblizsze trzy lata. Z Wrocławia mamy całkiem dobre połączenie, a do tego uczestniczyliśmy z moją żona wspólnie w całym kursie, dlatego wszystko zapowiadało się wspaniale. Iyengarowie pogrupowali wszystkie asany i pranayamy na sylabusy. Każdy z nich powinien być opanowany dla poziomu na jaki się zdaje. Zatem do poznania i opanowania mieliśmy Introductory I i II.
Pierwsze prace wewnętrzne ze sobą
Myślałem, że jestem zaawansowanym praktykującym i świetnym nauczycielem, a z każdym kolejnym zjazdem mój świat zaczynał się walić. Kiedyś o tym czytałem, fachowo nazywa się to efektem Krugera-Dunninga. Osoby posiadające małą wiedzę na dany temat potrafią ją przeceniać i być nadmiernie pewne siebie, natomiast im więcej wiemy tym bardziej możemy zaniżać swoją samoocenę. Okazało się że, to że robię większość balansów czy potrafię stać na głowie do 30 minut nijak ma się do jakości i wiedzy na ten temat. Gdy trzeba stanąć nagle przed kolegami i koleżankami z kursu i nauczyć ich jakiejś pozycji, a następnie oni na postawie swojej wiedzy dają ci informacje zwrotne, człowiek wie jak mało wie. Ta sytuacja potrafi nauczyć człowieka pokory. To jest właśnie joga, która powinna nas rozwijać na każdym poziomie, nie tylko elastyczności. Dlatego też nie raz widziałem osoby nadmiernie pewne siebie, które w obliczu uczenia i oceny stawały się malutkie. Sam tego procesu doświadczałem. Jadąc do swoich uczniów byłem dla nich kimś niezwykłym, na kursie byłem jednym z wielu uczestników. Myślę, że to jedna z pierwszych ważnych lekcji do przerobienia jako nauczyciel. Gdy na co dzień jesteśmy na piedestale, uświadomić sobie że nie jesteśmy nikim lepszym niż nasi uczniowie. Miałem to szczęście że ta nauka przyszła dość szybko. Dzięki temu potrafiłem ze spokojem przyjmować informacje zwrotne i czerpać z nich korzyści do własnego rozwoju. Negowanie korekty to według mnie tylko niepotrzebna walka, aby nic w sobie nie zmienić. Gdy joga uczy nas, abyśmy zmieniali się wraz z całym światem jaki nas otacza.
Życie na kursie nauczycielskim jogi Iyengara i egzamin
Dwudniowe zjazdy wypełnione były od rana do wieczora jogą. Uczysz, jesteś uczony, słuchasz wykładu i tak w kółko. Raz do roku zjazd tygodniowy wakacyjny. Raz do roku jechaliśmy na warsztat z Lois Steinberg (USA) lub Corine Biria (Francja). Po takich przygotowaniach przyszedł czas na egzamin sprawdzający. Na nasz przyjechała komisja składajaca się z trzech egzaminatorów i dodatkowo sześciu asystentów. Zdających 12 osób w grupie. Każdy egzamin składał się z dwóch etapów: praktyki i uczenia. Sytuacja jest dość stresująca, gdy przez prawie 2 godziny wykonujesz asany w tak małej grupce zdających, a obserwuje cię 9 osób. Słyszysz tylko nazwę asany i chodzący timer. Jak piknie wiesz, że można przejść do kolejnej pozycji. Zawsze miałem problem z pozycja Salamba Sarvangasana (świeca), w pewnym momencie egzaminu gdy w niej byłem stało wokół mnie w kółeczku sześć osób i każdy coś szybko notował. Mało komfortowe doświadczenie, gdy wiesz że to jedna z Twoich słabszych asan. Po tej części chwila przerwy i egzamin z uczenia. Zazwyczaj dostajesz do uczenia swoje najsłabsze pozycje i asany odwrócone. Komisja chcąc sprawdzić twoją wiedzę, może przerywać uczenie by zadawać pytania lub prosić cię aby kogoś poprawić. Też nie jest to komfortowe, biorąc pod uwagę stres egzaminu. Na koniec dnia wyniki. W mojej grupie na ten poziom nie zdały dwie osoby. Mi ponownie się udało.
Głębia i rozumienie egzaminów jako procesu jogi
Zdanie egzaminu to nie tylko wysiłek jaki wkładałem w weekendowe zjazdy, ale również codzienna praktyka na macie. Spędzałem na niej od godziny do półtorej codziennie. To również uporządkowanie swojego uczenia, w którym koncentrujemy się na asanach z programu Introductory. Kolejny czas kursu spędziliśmy na doskonaleniu asan z programu Introductory II. Ten zakres asan jest o wiele bardziej wymagający niż poprzedni. Odbyliśmy na egzamin próbny i pamiętam jaki byłem nim wycieńczony. Jedna pozycja dała mi w kość to skręcona (Parivritta) Ardha Candrasana. Dlatego na praktyce własnej tego samego dnia robiłem ją przez półtorej godziny. Jak zmęczyłem się na jedną stronę, robiłem na drugą. Nadal doskonaliłem świecę (Salamba Sarvangasanę) i wszystkie trudniejsze dla mnie pozycje. By zdać egzamin trzeba spędzać na macie codziennie około 1,5 godziny, bez tego czasu poświęconego na doskonalenie asan, nie ma szans na zdanie. Trzeba też tych pozycji uczyć by zdać część z uczenia. Wtedy też człowiek zaczyna powoli rozumieć dlaczego tak, a nie inaczej Iyengaraowie usystematyzowali asany. Prowadząc w ten sposób swój i innych rozwój podchodzimy do swojego ciała z szacunkiem. Najpierw wykonujemy łatwiejsze pozycje, które pozwalają z czasem robić te trudniejsze. Nie jest to w żaden sposób atrakcyjne, ale zdrowe i bezpieczne. Dlatego w swym uczeniu i praktyce całkiem skupiłem się tylko na asach z tych sylabusów.
System jogi Iyengara
W Anglii na przykład stowarzyszenie pilnuje by nauczyciele z danego poziomu uczyli tylko asan do których uczenia są uprawnieni. Według mnie to ważne by nie uczyć kogoś kto przyszedł pierwszy raz na jogę np. stania na głowie, ponieważ może się uszkodzić. Po licznych przygotowaniach przyszedł czas na końcowy egzamin trzyletniego kursu. Chcąc do niego podejść należało też napisać pracę na kilka tematów dotyczących anatomii i filozofii w jodze. Tym razem mieliśmy 3 egzaminatorów i 3 osoby im asystujące. Podobnie jak wcześniej zdających 12 osób. Ponieważ kurs trwa bardzo długo, a wymagania są ogromne, część osób zrezygnowała w trakcie kursu. Dlatego połączono nas z innym kursem i razem zdawaliśmy egzamin. Myślę, że ostatecznie zostało nas około 70% początkowej grupy. Jak już wcześniej wspominałem ten poziom jest ogromnie wymagający. Część praktyczna to ponad dwie godziny bycia w asach. Słyszysz nazwę asany i robisz, aż usłysz timer i wtedy kolejna asana i kolejna. W połowie po wszystkich pozycjach stojących skręcony i wygięciach pojawiają się skłony i siady by zregenerować się. Wtedy ważne by nie stracić koncentracji i nadal pokazywać że wiesz jak się w asanie ustawić i jak w niej pracować. Doświadczenie niesamowite i dla mnie mistyczne.
Sztuka Iyengarów w stworzonym systemie
Iyengarowie tak ułożyli sylabusy, że poprawne wykonanie Intrductory, czy na egzaminie czy w praktyce własnej, jest pewnego rodzaju inicjacją pozwalająca iść dalej. To według mnie rodzaj inicjacji. Na egzaminie o tym nie myślisz, z chwilę uczenie. Uczyłem dwóch pozycji odwróconych i pięciu asan. Do tego gdy zacząłem uczyć, komisja stwierdziła że osoby jakie mam uczyć są nieodpowiednie i sama wybrała mi nowych uczniów. Nie ukrywam stres sięgał zenitu. Dostałem osoby tak sztywne, że gdy uczyłem psa z głową w dół (Adho Mukha Svanasana) to jedną z tych osób musiałem prosić o mocne zginanie kolan, ponieważ nie mogła wyprostować pleców. Jakoś poszło. Na koniec dnia wyniki. Zdałem. Nie zdała jedna osoba. Poziom jaki prezentuje się po trzyletnim kursie i zdanym egzaminie Introductory jest bardzo wysoki. Biorąc pod uwagę ile osób po drodze odpada, nie zostaje dopuszczona do egzaminu lub go nie zdaje, to nie jest nic prostego i łatwego. Ten egzamin nie jest tylko formalnością i zaliczeniem. Jednakże w jodze B.K.S. Iyengara taka osoba jest zaledwie nauczycielem stopnia wstępnego. To pokazuje dlaczego szkolenia nauczycielskie w tej metodzie uchodzą za najbardziej rygorystyczne i profesjonalna na całym świece. Po trudach egzaminu przychodzi okres karencji, gdy masz ugruntować się na odpowiednim dla siebie poziomie.
Stabilizacja w jodze
Potrzebny jest czas po intensywnym rozwoju na moment stabilizacji. Gdy po nim zgłosiłem się do swojego nauczyciela prowadzącego o chęć pójścia dalej, zwrócił mi uwagę, bym poświęcił rok na rozpracowanie obręczy barkowej, zanim przystąpię do rocznego przygotowania na poziom Intermediate Junior I. Warto wiedzieć, że prócz stopni w jodze Iyengara mamy też poziomy. Zatem zdanie kolejnego egzaminu nie jest krokiem dalej, ale ogromnym skokiem. Wszystkie asany z niższych poziomów powinny być już wykonywane w sposób zaawansowany. To odnieść ma się do stanu umysłu z jakim praktykujesz, twoich emocji w trakcie egzaminu, witalności z jaką wykonujesz asany i zrozumieniem ich na poziomie wyższym.
Przygotowanie do poziomu średnio zaawansowanego w jodze
Przez rok rozpracowałem te sztywności w barkach i …. dokopałem się do ich przyczyn. Były to cztery przepukliny w tym jedna bardzo poważna. Doszedłem do etapu w którym spałem kilka godzin, budziłem się z bólu i by dalej spać jadłem tabletki przeciwbólowe. Ten koszmar sprawił, że o staniu na głowie (Salamba Sirsasana) czy świecy (Salamba Sarvangasana) nawet nie myślałem. Wtedy pojechałem na warsztat jogi z Corine Biria (Francja). Mimo tłumu osób na sali, widząc mnie pomogła mi przeogromnie. Nauczyła mnie jak wykonywać stanie na głowie (Salamba Sirsasanę) z pomocą prętów i świecę (Salamba Sarvangasanę) z pomocą asystentów oraz pokazała mi kilka pozycji odbarczających bóle szyi. Zaleciła mi to do praktyki własnej. Kolejne miesiące wykonywałem te pozycje w zaleconych czasach. Ponieważ ból był coraz mniejszy, a jakość życia poprawiała się, pojawiała się też coraz większa determinacja. Niejednokrotnie wysiłek jaki wkładałem w wykonanie tych pozycji był tak duży, że czułem że zaraz zemdleję, a po wykonaniu asany często leżałem na macie wycieńczony przez kilka minut i dochodziłem do siebie.
Intermediate Junior I
Jednocześnie Jurek Jagucki i Konrad Kocot przyjęli mnie na kurs roczny Junior I. Oczywiście był egzamin wstępny. Na nim wykonaliśmy całą sekwencję egzaminacyjną. Po niej odpadło wile osób aspirujących na ten poziom. Mimo, że wydawałoby się że są świetnie porozciągani, a jednak. Prowadzący uznali, że przez rok czasu nie da się uporządkować ich praktyki by zdali egzamin. Na tym poziomie ważna jest konstytucja naszego ciała. Możemy na przykład w skłonie kłaść się na nogach, a nasz kręgosłup lędźwiowy może się nie rozciągać. Cały skłon odbywa się tylko z nóg. To dyskwalifikuje taką osobę. Jeżeli sztywność w lędźwiach jest duża, to w sposób bezpieczny dla organizmu nie rozciągniemy tego w rok czasu. Wyniki u wielu osób wywołały mocne emocje. Nie łatwo pogodzić się z negatywną opinią gdy jesteś nauczycielem mającym swoją szkołę jogi czy bardzo znane już nazwisko w świecie jogi. To kolejny etap pracy z emocjami w jodze Iyengara.
Kolejny kurs nauczycielski
Rozpoczął się kurs. Kolejne zajazdy weekendowe i kilkudniowe. Poprzedni kurs wydawał mi się trudny, ale ten był o wiele trudniejszy. Na egzaminie próbnym zrobiliśmy wszystkie asany w podwójnych czasach. Takiego wysiłku nie pamiętam. Na kolejnym zjeździe tygodniowym, plan rozpisany był tak: 6:00-22:00 joga w przerwie obiad i kolacja. Jak nie uczyliśmy się nawzajem to praktykowaliśmy. Ten wyjazd dla wielu był przełomowy. Ja zostałem pochwalony za poprawę w praktyce i świetnie poprowadzoną pranayamę. To dało mi dużo siły i większego zapału. Przyszedł czas egzaminu. Poprzedzał go warsztat z Ritą Keller. Odniosła się ona do sytuacji z poprzedniego roku. Tam na poziom Junior I zdawała grupa osób. Zdało tylko kilka, a kilkanaście zostało oblanych. Po tej sytuacji wiele osób, które nie zdało było oburzonych. Rita zasugerowała, że joga to nie tylko rozciąganie ciała, ale też praca nad emocjami. Poziom Junior to poziom, gdzie powinniśmy radzić sobie z emocjami gdy zdasz lub nie zdasz egzamin. Nie powiem by natchnęło nas to jakoś optymistycznie.
Egazmin
Wszystkie egzaminy na poziomy Juniorskie moderował nauczyciel z zagranicy. Podobnie było z naszym, na który przyjechał Claus Grzesch. Upał był potworny, a egzamin o wiele dłuższy niż na poziom Introductory. Trwał ponad trzy godziny części praktycznej oraz drugiej części dotyczącej uczenia. Co jakiś czas przecierałem się ręcznikiem, gdyż pod lał się cały czas. Tym razem wymogi są bardziej restrykcyjne i zdawaliśmy w grupie sześcioosobowej. Egzamin trwał łącznie cały dzień. Warto dodać, że aby wykonać dobrze asany z tego programu, potrzebowałem wykonać wcześniej około godziny asan przygotowujących. Na koniec dnia dostaliśmy informację, że wyniki dostaniemy drogą mailową. Cała sytuacja przeciągała się dość długo. Po dwóch tygodniach przyszedł mail. Gratulujemy zdanego egzaminu. Całym kursem i egzaminem oraz wyciąganiem się z krytycznych problemów zdrowotnych byłem wykończony. Taka praca na macie, gdzie zaczynasz na niej spędzać po dwie godziny to też czas kiedy nie ma cię z rodziną. To nie jest łatwa sytuacja.
Junior Intermediate II
Kolejny poziom Junior II, wymagał wykonania lotosu (Padamasana). Ponieważ moje kolano uległo wiele lat temu poważnej kontuzji, wykonanie tej pozycji było dla mnie niemożliwe. Jednak tak jak wykonanie pozycji odwróconych na egzaminie jest obowiązkowe tak i Padmasany. Tamta sytuacja zmusiła mnie do naprawienia sobie szyi dzięki praktyce jogi. Dziś wykonuję pozycje odwrócone bez dodatkowych pomocy. Dodatkowo mam w zakresie pomocy innym z podobnymi problemami przeogromną wiedzę opartą na własnym doświadczeniu. Nie pozostało nic innego jak naprawić sobie kolano dzięki jodze. Poświęciłem na to rok czasu. Po nim stało się możliwe zakładanie nóg na chwilę, bez uczucia bólu. Wiele zyskałem dzięki udziałowi w warsztatach terapeutycznych z Lois Steinberg (USA) gdzie mogłem nauczyć się jak pomagać sobie terapią jogą. Brałem udział trzykrotnie w takim kursie. Ta wiedza stała się bezcenna. Kolejne egzaminy to również, kolejne wymogi. Na każdym poziomie konieczne jest napisanie pracy końcowej, udział jako asystent na egzaminach Introductory oraz udział w miesięcznym stażu w Instytucie Iyengara w Punie (Indie). Zaliczałem te wymogi i gdy poczułem, że jestem gotów, zadzwoniłem do kolegów i spytałem ich czy nie wezmą ze mną udziału w kursie Junior II organizowanym przez Kasię Pilorz.
Kurs nauczycielski jogi i egazamin
Zapisaliśmy się i dzięki tej decyzji poznałem wspaniała nauczycielkę. Kolejny roczny kurs, kolejne zjazdy, kolejna praca. Momentami wszyscy mieliśmy serdecznie dość praktyki i uczenia. Była to bardzo głęboka praca nad ograniczeniami w ciele. Wykonywałem już pozycje odwrócone bez pomocy i coraz śmielej pozycje lotosowe. To kolejny poziom gdzie trzeba wykonać asany z poziomów niższych o poziom lepiej. Uczenie szło mi dobrze, jednak liczne problemy zdrowotne utrudniały postęp w praktyce. Dlatego na egzamin szedłem najbardziej niepewny z wszystkich poprzednich. Rezultat? Uczenie zdane, praktyka asan do poprawki. Na naszą mała grupkę nie zdały ze mną jeszcze dwie osoby. Zdało raptem kilka. W pierwszej chwili przychodzi, duże załamanie. To był ogrom włożonej pracy i zaangażowania. To były godziny na macie zamiast z rodziną. Rezultat mizerny. Życie i joga nauczyły mnie pracowitości, determinacji i uporu. Dlatego zabrałem się do pracy. Komisja zasugerował mi, abym popracował nad większym otwarciem w ciele.
Kolejny egzamin nauczycielski jogi
Przez kolejny rok spędzałem na macie co najmniej dwie godziny dzinnie, czasami pięć, sześć. Po roku spróbowałem ponownie zdać i….niestety. Rita Keller oświadczyła mi, że w praktyce widać duży postęp ale teraz zabrakło precyzji a po każdej asanie wyglądałem na coraz bardziej zmęczonego. Na tym poziomie egzamin trwa około 3,5 godziny bycia ciągle w asanach. Samo stanie na głowie trwa 10 minut. Nie umiałem się w tym odnaleźć. Jednak dała mi bezcenną radę. Podała jakie popełniłem błędy w asanach i poradziła bym poprawił je pod okiem nauczyciela. Natomiast gdy je wyeliminuję udał się na egzamin. Znów zabrałem się do pracy. Kolejne godziny na macie, przed lustrem, kamerą, okiem innych pomocnych osób. Dopiero na filmach, zdjęciach i przed lustrem zobaczyłem to co widziała komisja. Dopracowałem te mankamenty i czułem się gotowy. Gdy dowiedziałem się, że po 3 miesiącach od niezdanego egzaminu, organizowany jest kolejny w Koloni w niemieckim Instytucie Iyengara, bez wahania podjąłem decyzję, jadę.
Kolejne podejście
Skontaktowałem się z naszym komitetem technicznym by wyraził zgodę na udział w egzaminie za granicą. Udało się. Był tylko jeden problem nie znałem innego języka niż polski. Wszystko zaplanowałem tak bym nie musiał z nikim rozmawiać. Wiedziałem, że na egzaminie będzie kilka osób z polski. Liczyłem zatem że jakoś się podepnę do nich by coś zjeść, a idąc do hotelu tylko pobiorę i oddam klucze. Wcześniej wszystko opłacę. Spotkała mnie tylko jeszcze okropna podróż w nocnym pociągu przez całe Niemcy i już byłem na miejscu. Czułem duży spokój i poszło. Z całej grupy nie zdała tylko jedna osoba. Niestety już czwarty raz. Komisja Niemiecka bardzo pozytywnie odebrała moja praktykę. Rita Keller osobiście pochwaliła mnie za jak to ujęła: miękka i witalną praktykę. Po egzaminie czułem jednak, że pewien etap się nie skończył.
Intermediate Junior III
Egzaminem kończącym etap Juniorski jest Intermerdiate Junior III. To bardzo wysoki poziom honorowany na cały świecie. Jeżeli zobaczymy na stronę naszego stowarzyszenia jogi Iyenara, poziom Introductory osiągnęło już ponad 100 osób, zaś powyżej Juniora II zaledwie 20 osób. Z badań przeprowadzonych w 2015 roku przez Porozumienie Szkół Jogi, wynika że w Polsce jogę praktykuje ponad 300000 osób, z tego zaś jogę Iyengara około 50%. To daje wymiar jaki jest to stopień. Ponieważ czułem, że coś energetycznie ma się jeszcze wypalić, postanowiłem podejmę ten trud. Po kolejnych latach karencji, przystąpiłem wraz z znajomymi do kursu Junior III pod okiem Kasi Pilorz. Nie wiem czy ten kurs był faktycznie najbardziej ciężki, czy to już dawały znać o sobie wszystkie lata przygotowań do egzaminu. Było trudno. Całe dni spędzone na doskonaleniu praktyki i uczenia asan z kolejnego sylabusa. Chciałem się przygotować rzetelnie. Dlatego utrzymywałem co najmniej 2-3 godzinną dzienną praktykę własną. Doskonaliłem pozycje i swoją praktykę. Wszystko było dopięte na ostatni guzik.
Egzamin Junior III i znów powtórka tym razem z wyróżnieniem
Przyszedł czas egzaminu. Praktyka tym razem zajęła nam 4 godziny. Gdzie trzeba wykazać się witalnością, koncentracją i precyzja w asanach. Kolejnego dnia uczenie. Tutaj poległem. Ucząc pozycji Parsvakonasana, straciłem koncentrację. W zwrotce Rita powiedział mi że moje nauczanie nie może zostać na poziomie poprzednim. Ma znów być o jeden poziom wyżej. Był to trudny egzamin. Z naszej grupy nie zdało około 70% osób. Pozostało szykować się kolejny rok. Zdałem sobie w pewnym momencie sprawę, że kiedyś praktykowałem godzinę może półtorej, a na warsztacie z bardzo wykwalifikowanym nauczycielem z zagranicy bywałem raz dwa razy do roku. Teraz na macie spędzam od trzech do pięciu godzin, zaś na warsztatach co najmniej co dwa miesiące jeżdżąc za nauczycielami po Europie i Iniach. W tym roku przystąpiłem ponownie do egzaminu. Ten sam trud, ale energetycznie czułem, że coś się wydarzyło. Jakby jakaś karma została wypalona. To dziwne uczucie gdy joga ma wymiar metafizyczny. Ponownie stanąłem na macie. Praktykowało mi się fantastycznie. Czułem się momentami bardziej jak w medytacji niż na praktyce asan. Podczas uczenia komisja nie przerwała mi ani razu, by o coś spytać. Rezultat. Komisja nagrodziła mnie wyróżnieniem za praktykę i uczenie. Jest to sytuacja bez precedensu. Uczestniczyłem łącznie w ośmiu egzaminach, nigdy nikt nie dostał wyróżnienia. Jednak czułem, że nie jest to na wyrost. Coś też w moim życiu się dopełniło i zamknęło. Za sobą mam łącznie 10 lat przygotowań do egzaminów, pora iść dalej.
Proces jogi Iyengara
Mam nadzieję, że cały ten proces, który przedstawiłem pozwala bardzie zrozumieć sposób szkolenia nauczycieli w metodzie BKS Iyengara. Nie chciałem zasypywać tekstu liczbami i wymogami jakie trzeba spełnić, to wszystko można z łatwością znaleźć w internecie. Zależało mi bardziej na tym, byśmy bardziej docenili stopnie jakimi tytułują się nauczyciele Iyengarowscy. Te dyplomy nie wzięły się z niczego. Chciałem ukazać również, że proces ten związany jest ściśle z rozwojem duchowym, emocjonalnym, umysłowym i intelektualnym. Mimo już wszystko jest głównie oparte o praktykę asan. Tak jak powiedział Guruji 99% jogi to praktyka a 1% to teoria. Nie trzeba zostać nauczycielem, gdy praktykujemy. Jednak poznanie jogi odbywa się przez doświadczenia pochodzące z bycia na macie. Dzisiaj dizelę się tym doświadczeniem z Wami na zajęciach jogi we Wrocławiu i moich warsztatach wyjazdowych. To szansa dla każdego byśmy mogli się spotkać.